Jak widać dobry fryzjer może naprawdę zdziałać cuda. Mówiłam Dear Jacket, że brunetki przerabiają tam na Audrey Hepburn, z czasów, gdy jadała śniadanie u Tiffanny'ego. Tu autorka przypomina sobie, że zapomniała o śniadaniu właściwie. W obuwiu nadal wyjściowym, bo nie było kiedy zdjąć, jednocześnie zaznajamia się z siedmioma stronami instrukcji na egzaminacyjnego Stróża, odpowiada na pocztę przychodzącą i zaniża poziom literatury blogowej niniejszym na kolanie pisaniem.
Zarazem udaje się ustalić jasny punkt na horyzoncie listopada, skoro temat pogody nam się ostatecznie wyczerpał wraz ze zdrapywaniem szadzi z szyb auta. Jasny punkt w warstwie dekoracji wygląda jak lampki na choince, mimo że dopiero co skończyły się wakacje. Za to już można szykować w słoiki zapasy troski i cierpliwości, by się nikomu okołoświęcie nie kojarzyło ze strefą atomową.
Dziś zaś Boski Andy obchodzi swoje happy birthday. Dzieciaki rano zbombardowały go przygotowanymi wczoraj sekretnie niespodziankami.
A my, dorośli - udajemy, żeśmy coraz młodsi.
No to sto lat dalszego wrastania :)
OdpowiedzUsuńSłucham sobie CCC online (zamiast pracować) więc Wam obojgu - wiele radości....
Bardzo dziękuję. :) A co to CCC?
UsuńWszystkiego, co dobre i potrzebne dla Jubilata :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję w imieniu. :)
Usuńi jeszcze jeden, i jeszcze raz,
OdpowiedzUsuństo lat, sto lat niech żyje nam
a kto?
Boski Andy
i jego cudowna żona też :)))
Jaka ładna solóweczka.
Usuń:)
Spelnienia marzen...tych jawnych i tych sekretnych...sto lat w sszczęściu i milosci zyczymy Andiemu z cale go serca MY :-)
OdpowiedzUsuńBuziaki również dla zony Jubilata :-) :***
Dziękujemy. Jak miło.
Usuńto ja zacznę od całusa dla Jubilata :) a potem podpytam gdzie te fryzy robicie, bo mój zielonkawy odcień mych włosów się znudził :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy cieplutko
Dziękujemy :) Zaraz Ci napiszę adres. Nie wiedziałam, że masz teraz zielone!!!
OdpowiedzUsuń