Mamo, a gdzie Ty pracujesz, pyta mnie dziś w szkole Grzybek. Mówiliście dziś w szkole, co robią rodzice? odpowiadam pytaniem na pytanie, ciekawa szalenie, co też na temat mojej pracy myśli syn, zwłaszcza że w tej chwili odpowiedź na to pytanie byłaby mocno opisowa i złożona.
Powiedziałem, że ty pracujesz w takim miejscu, gdzie idą dzieci, których nikt nie chciał, żeby ich nie wyrzucali na śmietnik. Ho ho ho, reflektuję, w tym miejscu to ja tylko czasem bywam, w Fundacji z Oknem Życia, ale Grzybek zapamiętał widać wspólne wypady. Cieszę się jednak, że mnie z tym miejscem kojarzy. I myślę, jak bardzo nasze dzieci widzą w rodzicach superbohaterów, jak nas idealizują, jaki to jest niesłychany do rodzicielstwa gratis. Nikt Cię, Czytelniku, nie odmaluje w takich barwach jak dziecko.
Opisuję Grzybkowi potem pokrótce smak życia tłumacza i zdalnego zleceniobiorcy. Pomijam te bardziej szare kawałki, ba, nawet jak tak opowiadam, to one znikają zupełnie.
W aptece wieczorem pani magister wydaje mi zapisane dzieciom specyfiki i suplementy, i gdy je zlicza, zdrowie wydaje się niebotycznie drogie. Chyba bladnę znacząco, a może i nawet dostaję ze stresu wysypki wystukując takt pinu, bo przynosi garść próbek mazideł do twarzy. Gratis zupełnie i powinnam paść ze szczęścia, ale mówię dobranoc i zaraz mnie wita lodowate powietrze znad Skandynawii.
Grzybek na pewno jest z Ciebie dumny :) To jeden z piękniejszych momentów macierzyństwa. I zobowiązujący taki...
OdpowiedzUsuńNo, czuje się człowiek jak VIP.
Usuńjak tu pięknie! :) I zdrowia życzę, aby apteczne wypady nie przyprawiały o palpitacje serca :***
OdpowiedzUsuńdziękuję, wzajemnie :) jak najmniej ibuprofenu na rękę :)
Usuń