piątek, 29 listopada 2013

taniec na cienkiej czerwonej linii

Od dawna niepitą kawę popijam dziś pepsi i nie jest to metafora, bo oto obok mnie stoją obie, mimo iż wieczór przechodzi w noc. Bowiem jeszcze nie widać końca tygodnia i nie wiadomo, w co ręce. I przede mną realizacja drobnego zamówienia. Jak się nie zepnę, to do rana zleci.

Zapowiadam dzieciom, że znajduję się na cienkiej czerwonej linii, za którą jest detonacja i będą musiały moje skrawki zbierać do dużego worka na śmieci. To ten stan, gdy człowiek ma wrażenie, że właśnie wyrwał 500 kg w nie swojej zupełnie kategorii, sztanga w górze, w kolanach trzaskają wiązadła. I wiemy doskonale, że wystarczy, by na prawym obciążniku usiadł choćby motylek - i nastąpi katastrofa.Należałoby się salwować ucieczką, jak jedna znajoma święta.*

Z pracy wraca Boski, gra z synem w szachy, a potem kładzie się na dywanie bez życia i mówi do dzieci te same słowa, co padły z moich ust godzinę wcześniej. Cienka czerwona linia.

Oczywiście to ten moment, gdy dzieci pokłócą się o jakiś bzdet, odmówią pójścia do łazienki, dziesięć razy przyjdą poskarżyć się na niesprawiedliwość świata. Patrzę na zegarek i myślę, do końca piątku już niewiele czasu. Jeszcze odliczyć jeden, dwie, trzy godziny, siedemdziesiąt głębokich oddechów. Nic z bohatera.

Myślę od wielu miesięcy, że nic nie może mnie skłonić do powrotu do biegania. Teraz widzę wyraźnie, że to ten moment, że wystrzeliłabym biegiem w noc po łyk świeżości jak z procy. Gdybym miała siłę znaleźć buty.

*św Teresa od Dzieciątka Jezus miała bardzo trudną współsiostrę. Wspomina, że gdy zawodziły wszystkie akty strzeliste, po prostu zwiewała na jej widok.

5 komentarzy:

  1. mam nadzieję, że czerwona linia została już gdzieś poza zasięgiem wzroku.... :) moja zdolność koncentracji jest już chyba mocno ukierunkowana ponieważ przeczytałam że Św. Teresa na widok nieulubionej siostry ZIEWAŁA .... :)))
    No to dobranoc :) :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no toście zaserwowały
      jak ktoś będzie spieszył się, żeby uwolnić się od mojego towarzystwa lub zacznie ziewać przy mnie, to pomyślę, że dlatego, że mnie bardzo nie lubi ;P

      p.s.
      buraczki zaczęłam gotować :)

      Usuń
    2. Jakby to ziewanie pomagało... ;) a tak to zwiewać czasem trzeba. Nie cierpię takich momentów

      Usuń
  2. Czerwona linia już tylko na garnku z burakami chyba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. There is no retreat from here, men. You must die where you stand

    OdpowiedzUsuń