Z szumem wycieraczek samochodowych w tle (tylnej nie umiem wyłączyć, więc nawet przy 40 stopniach będziemy na siebie skazane) słyszę, jak spiker w radio mówi, żeby dziś nie poruszać tematu pogody. Jeśli chcemy czuć się dobrze. To nie będę. Ale w myślach robię przegląd szaf dzieci i na alledrogo rozpoczynam system uzupełniania. Otwieram szafę Skakanki pełną "za małych" i zamykam ją po dłuższej kontemplacji. W myśl zasady, że aby coś znikło, wystarczy na to nie patrzeć. Bowiem nie mamy z całą pewnością strychu, co by się nadał na magazyn.
Piję przedegzaminacyjną kawę z Dear Jacket, szykując się do roli jej Anioła Stróża. Lub chociaż Stróża, bo ma być srogi.
Potykam się o te same kłody. Nie wiem, czy ja wyżej nóg nie potrafię. Jednak wynajduję z czeluści pamięci przepis na dzień inny niż co dzień i wieszam na Przystani. Razem łatwiej. I okazuje się namacalnie, że nie wszystko od nas zależy.
Pytali ludzie to tu, to tam, jak wyglądam po tym niezwykłym fryzjerze. Choć Skakanka, zapytana o wrażenia, mówi: to Ty byłaś u fryzjera? Zamieszczam więc zdjęcie dla tych, co jeszcze nie widzieli. Trochę mi fryzury zasłania czapka, przepraszam z góry i z dołu.
Muszę powiedzieć ze tak jak skakanka nie zauwazylam zmiany u Ciebie! I w starym i w nowym looku wyglądsz jednakowo pięknie ;))
OdpowiedzUsuńOkruszyno!
OdpowiedzUsuńczy to naprawdę Ty?
Widzisz, dobry fryzjer może zdziałać cuda!
Usuń;P