W zakupionej dawno temu książce do time management czytałam, że planowanie powinno zająć 80 procent czasu i energii, by wykonanie - jedynie 20 procent swobodnego ruchu z górki. I wiem, że tak jest. Na ogół umiem.
Ale nauka poszła w las, myślę, planując nasz jutrzejszy wyjazd do Zakopanego. Coś miałam kupić, coś załatwić, wyprać, z pewnością nie zostać w ostatni dzień ze stosem i paniką wyrażającą się utratą jasności myślenia. Podjęłam wczoraj strategiczną decyzję: musiałabym upaść na głowę, by się brać za pieczenie ciasta. Dziś zastanawiam się, czy może w czasie snu zsunęłam się z łóżka i właśnie upadłam, bowiem szukam w lodówce składników. Zapowiada się pasjonująca walka z rozsądkiem.
Jak pisała Dosia, Organizatorka, nie dopytujemy o śnieg, więc pozostały nadzieje na kawę i ciasto. I to jakoś odcisnęło ślad w mojej pamięci, że ciasto, a nie narty.
Pralka pierze rzeczy, które właściwie powinnam już układać w zgrabne stosiki w porządku alfabetycznym i umieszczać w torbach. W związku z pogłębiającym się stanem psychicznego otępienia, właściwym osobom twórczym, ale nieco chaotycznym (przynajmniej w niektórych życiowych kwestiach), piszę.
Bowiem w pisaniu jestem wzorem uporządkowania. Gdyby ktoś potrzebował plan książki z tytułami rozdziałów, godziny przyjęć od-do wiszą na drzwiach (lub przynajmniej wyobrażam sobie, że wiszą).
Miłego wypoczynku!
OdpowiedzUsuńCiasto pewnie będzie pyszne ;)
Jednak nie będzie. Rozsądek nadal walczy. :)
UsuńDziękuję za życzenia.