piątek, 21 lutego 2014

finisz

W zakupionej dawno temu książce do time management czytałam, że planowanie powinno zająć 80 procent czasu i energii, by wykonanie - jedynie 20 procent swobodnego ruchu z górki. I wiem, że tak jest. Na ogół umiem.

Ale nauka poszła w las, myślę, planując nasz jutrzejszy wyjazd do Zakopanego. Coś miałam kupić, coś załatwić, wyprać, z pewnością nie zostać w ostatni dzień ze stosem i paniką wyrażającą się utratą jasności myślenia. Podjęłam wczoraj strategiczną decyzję: musiałabym upaść na głowę, by się brać za pieczenie ciasta. Dziś zastanawiam się, czy może w czasie snu zsunęłam się z łóżka i właśnie upadłam, bowiem szukam w lodówce składników. Zapowiada się pasjonująca walka z rozsądkiem.

Jak pisała Dosia, Organizatorka, nie dopytujemy o śnieg, więc pozostały nadzieje na kawę i ciasto. I to jakoś odcisnęło ślad w mojej pamięci, że ciasto, a nie narty.

Pralka pierze rzeczy, które właściwie powinnam już układać w zgrabne stosiki w porządku alfabetycznym i umieszczać w torbach. W związku z pogłębiającym się stanem psychicznego otępienia, właściwym osobom twórczym, ale nieco chaotycznym (przynajmniej w niektórych życiowych kwestiach), piszę.

Bowiem w pisaniu jestem wzorem uporządkowania. Gdyby ktoś potrzebował plan książki z tytułami rozdziałów, godziny przyjęć od-do wiszą na drzwiach (lub przynajmniej wyobrażam sobie, że wiszą).

Biorę głęboki wdech i myślę, by nie zapomnieć o wydechu. I powtarzam sobie: zawsze byłaś mistrzem deadline'u i ostatniej prostej.

2 komentarze:

  1. Miłego wypoczynku!
    Ciasto pewnie będzie pyszne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak nie będzie. Rozsądek nadal walczy. :)
      Dziękuję za życzenia.

      Usuń