6:30.
Dzieci, które od pół godziny się wiercą i kręcą, przechodzą do hydro-działań. Dziki bieg wokół mieszkania z udziałem jajek na wodę. Zostają ochlapana oszczędnie. Boski bardziej. Zrywa się biega razem. Naciągam kołdrę na głowę, udając, że mnie nie ma pośrodku tego potopu. Bardzo jestem szczęśliwa z tego szału ogólnego i braku restrykcji.
6:51.
Zapytuję Skakankę, która jest. Odpowiada, że za dziewięć siódma. No nie, dlaczego nam to zrobiliście - pytam dramatycznie i upewniam się: a nie czasem za siedem dziewiąta?
7:00.
Dzwoni budzik w smartfonie.
Przy okazji sprawdzamy pogodę na dziś, w związku z wczorajszym dotkliwym zimnem. Pokazuje, że minus cztery. Mój puder w płynie, pozostawiony w aucie, z pewnością zmienił stan skupienia. A przecież wynalezienie mobilnej, zmotoryzowanej kosmetyczki miało skrócić dłużyzny i usprawnić nasze przemieszczanie od stołu do stołu w te dni!
Boski następnie sprawdza Paryż, Helsinki, Saloniki i Teheran, odkrywając, że im bardziej na południe, tym cieplej. W Afryce ani chybi 40, dodaję. Co za szczęście, ten telefon, nie trzeba już wyglądać za okno.
7:30.
Boski zgodnie z postanowieniem uczynionym wczoraj, idzie biegać. Dziś pięć kilometrów. Ja biegnę do kuchni po poranną kawę. Wielkanocną. Smakuje zupełnie inaczej niż ta w dni powszednie.
u nas też niezaplanowana pobudka o 6!!!
OdpowiedzUsuńJak one to robią?
No właśnie, jak.
OdpowiedzUsuńGodz. 9.20. Dzwonek do drzwi, niczego nieprzeczuwających sąsiadów z dołu.
OdpowiedzUsuń- Kogo niesie w święta o tak wczesnej godzinie? - mruczy pod nosem sąsiąd i apatycznie zabiera się do otwierania drzwi wejściowych. W momencie uchylenia drzwi, niespodziewanie otrzymuje krótką serię z jajka śmingusowego od Grzybka. Kolejna seria dosięga synka sąsiada, który zaciekawiony okrzykami ojca, nieopatrznie podchodzi do drzwi...
Ciąg dalszy w Lany Poniedziałek A.D. 2013 ;-)