Blogger zmienił szatę edytora tekstu i czuję się jak ktoś, kogo nagle eksmitowano do mieszkania, którego sam nie wybierał. Ściany nowe, guziki w nieodgadnionych lokalizacjach - przecież to napaść na prywatność.
Słońce na twarzy, mimo że chłodniej znowu. Rozmyślam, czy jak będę mieć siedemdziesiątkę, wiosny będą tak samo zmęczone i pełne optymizmu jak ta. Pewnie tylko w zimowej kurteczce i czapce trochę dłużej przemierzać będę okolicę, w głowie obracając zdania - o ile Alzheimer nie zdecyduje inaczej.
Spotykamy się u Drogich Sąsiadów z dołu z grupą po-warsztatową pod hasłem "praca nad relacją z mężem/żoną." Leibniz nie miał do końca racji, nazywając ludzi monadami bez okien i drzwi. Myślę, że istnieje możliwość budowania pomostów do "razem", myślę że trzeba tylko dokonać drobnej poprawki do własnej konstytucji: te okna i drzwi u drugiego mogą wypadać gdzie indziej, niż myśleliśmy. Te miejsca spotkania - gdzie indziej, niż byśmy chcieli. "Indziej" - nie znaczy gorzej. O ile zorientujemy się na budowanie mostów, nie ścian.
Jak z nowym edytorem bloga - trzeba wyjść poza własne schematy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz