To tydzień prób. Ułożyliśmy sobie już dawno, co jest ważne, a co mniej, więc radość większa od stresu.
Skakanka i dzieci próbują wchodzenie i wychodzenie z ławek. Niby proste, ale chłopcy generalnie lubią biegać, zaś "grzeczność" jest dla nich na tyle obciachowa, że mamy tu galerię najbardziej zawadiackich min nad złożonymi pobożnie rękami.
Część rodziców próbuje z dziećmi śpiew, który będzie zamiennie z organistą. Więc z Boskim jesteśmy przy gitarach. Dziś nagłośnienie i testy prowadzone przez zespół młodzieżowy, udzielający nam wsparcia, udowadniają niesłyszalność gitar, co mnie specjalnie nie martwi, bo wpadek nie będzie słychać. Są tacy, co grają lepiej i jest nadzieja, że to oni będą słyszani, jak staną wystarczająco blisko.
I wtedy na koniec próby podchodzi do mnie młodociany technik dźwięku i mówi ha, pani ma elektroakustyka, podłączymy kabelek do wzmacniacza. Mamroczę, ehe, tu jest taki też otwór na bateryjkę do equalizera, co jedynie dowodzi nikłą znajomość tematu. Musisz, twierdzi Parent Emergency Band. Czy zapomniałam powiedzieć, że żaden ze mnie Jimi Hendrix?
Wracamy do domu. Zjadamy obiad. Zjadam ze stresu na ciepło crème brûlée (Justy, Twój i tak był najlepszy). Wtedy przypominam sobie, że powodem stresu była również wątpliwość, czy zmieszczę się w sukienkę na okoliczność.
Choć teraz myślę, że gitara mnie zasłoni jakby co.
Naprawdę pamietasz jeszcze Gosiu angielski creme brulee?Jakże mi miło,ale ja go tylko podgrzewałam...Justy
OdpowiedzUsuńZapamiętałam na całe życie, pyszne shepherd's pie także i obraz Vettriano na ścianie też:) Z serdecznymi pozdrowieniami, O.
OdpowiedzUsuńTo ja też muszę sobie kupić gitarę, albo wiolonczelę:)
OdpowiedzUsuńwieczorny
A ja poprosze przepis na creme brulee. KONIECZNIE :-)
OdpowiedzUsuń@wieczorny - :)jak tak dalej pójdzie, nie obejdziemy się bez kontrabasu.
OdpowiedzUsuń@Stone Cherry: kupić drogo w Almie lub tanio (Nestle: la Laitiere) w biedronce. Z tego, co robiłam raz sama, wyszła katastrofa.