Oto mam możliwość stać się domatorką. Wprawdzie do tego stopnia, że ani dzieci odprowadzić i zaprowadzić. Przynajmniej jeszcze nie dziś. Nawet buta ubranie to pewne wyzwanie, i mam nadzieję, że przez najbliższych kilka dni nie będzie zmiany frontów ani opadu, bo musiałabym się rozejrzeć za o dwa rozmiary za dużym kaloszem prawym. Biorąc pod uwagę najnowsze trendy, wyglądałoby tak sobie.
Na szczęście jest Rodzina, która się dwoi i troi. Tu uspokajam wszystkich: wydarzenia opisane wczoraj zasadniczo naprawdę NIE BOLAŁY. Jedynie polane spirytusem. Za drastyczne wątki przepraszam.
Ja w tym czasie, gdy nie wychodzę, spędzam czas w nieformalnym komitecie około-organizacyjnym World Congress of Families w Madrycie. Czy Czytelnik zauważył, że od wielu miesięcy nie wspominam o fundamentach palowych? Za to mam współpracowniczkę tłumacza w Meksyku. Przez Skype'a Grzybek, gdy do mnie przychodzi, jak się próbujemy z Meksykiem spotkać w poprzek stref czasowych, pokazuje palcem na globusie, gdzie Meksyk. Na wypadek, gdyby Beatriz zapomniała, skąd dzwoni, wyrwana z łóżka telefonem z Polski.
Pisałam kiedyś, że życie jest piękne?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz