poniedziałek, 11 marca 2013

naloty dywanowe

Z niczym nie nadanżam.

Gdy nas nie było, praca, kłopoty i sprawy do rozwiązania ustawiły się pierwsze pod naszymi drzwiami, i zamek przekręcony je wpuścił, zanim wnieśliśmy nasze walizki pełne dobrych wspomnień.

Więc stoją w szeregu fundamenty palowe zlecone do tłumaczenia, zaległe faktury, stosy śmieci i prania, i co któryś mail to napomnienie i przypomnienie, lekka pretensja i ponaglenie. Żałuję, bo miałam też plany, kloszardem zostać na wrzosowiskach i poezję pisać, przez trzy lata, albo pół roku, albo dwa i pół dnia, żeby dzieci nie zdażyły się stęsknić. Więc nie.

Ale chciałoby się zjechać do metra, wywiesić, że nieczynne, że zaraz wracam w okolicy Świąt, bo właśnie mam takie przemyślenia, że się nie będę już w życiu zabijać dla żadnych zleceń poza własną zleconą mi rodziną, której nagotuję meat pie i puddingu, i barykadą nas otoczę przed pędzącym światem.

Od Boskiego na pamiątkę taki kubeczek dostałam. To hasło propagandowe trzymało Brytyjczyków w pionie w czasie nalotów dywanowych. Zachowaj spokój i działaj, jakby nic się stało. A miała być od dzisiaj wcześniejsza emerytura.


3 komentarze:

  1. Hasło niniejszym przyswajam. A budkę to najchętniej przyswoiłabym w rozmiarze rzeczywistym, i do kąta, jak piec.

    OdpowiedzUsuń
  2. pozdrowienia dla ujętego na zdjęciu obiektu podziwu i pożądania niejednego z uczestników słynnego niegdyś kiermaszu... a hasło o planowanej podobno powtórce traktuję mimo wszystko nadal jako żart...

    OdpowiedzUsuń
  3. och u mnie tez czeka stos rzeczy do zrobienia a ja jakos się nie mogę za to wszytko zabrać :/

    OdpowiedzUsuń