W koc owinięta nad palami siedzę. Zaraz i koc to będzie za mało.
Boski Andy ogląda z dziećmi słońce. I bibliotekę miejską
Mówię, zastaniecie wkrótce tutaj mój pokryty pajęczynami szkielet. Choć bardziej prawdopodobne, że utuczą mnie wszystkie podwieczorki, i będzie potrzeba drzwi powiększać, żeby mnie z Home Office wydobyć.
W międzyczasie Skanakanka zaczyna pisać książkę. Bowiem w bibliotece dziś widziała konkurs. Można wygrać tablet.
Tablet to dramat edukacji szkolnej. Ostatnio bowiem w szkole podstawowej w klasie trzeciej córki naszej widziano tablety. Niepokój mnie ogarnia, że nadchodzi czas, gdy miłość rodzicielska wyrażać się będzie w ilości kilogramów dźwiganego przez dzieci do szkoły sprzętu elektronicznego.
Z pewnością gdy Skakanka w konkursie zajmie miejsce za pisanie i wygra tablet do grania w wystrzeliwane z procy ptaki, przestanie pisać, wycinać i wymyślać. Prostuję: też strzelałam z dziećmi ptakami w świnki, mając nadzieję, że tym razem trajektoria lotu doprowadzi do przejścia na kolejny poziom. Nie oddam jednak w ręce dzieci sprzętu, nie wyjmę tej rozrywki z ram, bo przepadnie im dzieciństwo.
Jak mi z palami przepadła sobota. Ale przecież w nadziei, że jak zlecenie skończę, wrócą mi wszystkie kolejne dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz