Nasze wylądowanie na angielskiej wsi w hrabstwie Cheshire wypada uznać po prostu jakąś niewiarygodną przygodę. To stary dom, kilkaset lat, kuchnia taka, że można by śniadanie jeść cztery godziny - z widokiem na zabytkowe palenisko (prawie takie jak Bag End) i stare drewniane okno wychodzące na angielski zupełnie trawnik. Gospodarze tego uroczego i bardzo skromnego domu mówią Oxford English, znają historię zaborów i koscioła w Nowej Hucie i zadziwiają nas pod tak wieloma względami, że wiele by słów.
Ludzie, których tu spotykamy są zupełnie niezwykli. Pisze o nich Fr Jay na Przystani. Zwiedzanie kraju od serc jego mieszkańców to wielki przywilej.
Nie umiem sobie przypomnieć, kiedy ostatnio spotkało nas tyle dobra na raz. Ale to podróż z gatunku "tam i z powrotem": wybywasz w zupełnie nieznane, mimo że bezpieczniej byłoby nie, znajdujesz skarb, zanosisz go swoim i wracasz zmieniony.
Szczypiąc się, żeby make sure że to nie sen, pozdrawiam mocno zza kanału.
O.
i do tego wszystkiego na pewno piękna pogoda :)
OdpowiedzUsuńThank you for such a lovely weekend, we are very grateful. Don’t forget that we are waiting for the pictures you may have and also the homework ;-)
OdpowiedzUsuńGod bless you guys.
Mariedga and Ricardo