Marzą mi się długie wełniane rękawiczki bez palców, za to z pomponami. Widziałam takie w pobliskim centrum handlowym. Z powodu ograniczeń związanych ze swobodnym ruchem osób (taki unijny żargon), ponieważ Skakanka nadal nie w formie (właściwie w stanie gorszym niż wczoraj, ale lepszym niż pięć dni temu), póki co się po rękawiczki nie wybiorę. Pożegnawszy uczennice, odbywam podróż jedynie z Grzybkiem do Georgianny celem wstawienia plomby. I Grzybek jak żołnierz otwiera paszczę i nie ma żadnych sentymentalnych scen, godnych dam w długich rękawiczkach.
Nie wybiorę się też po audiobooki do centrum brytyjskiego, a przecież chciałabym stylowo ze słuchawkami na uszach smażyć kotlety w towarzystwie, dajmy na to, Davida Attenborough. Niekoniecznie w rękawiczkach bez palców, choć w sumie, jak mawiała słynna amerykańska kucharka Julia Child, w kuchni nikt Cię przecież nie ogląda.
A nieprawda, bo dziś przyszli elektrycy i oczom ich ukazały się brudne statki porozrzucane to tu, to tam. Zapowiadają rycie betonowych ścian. Rękawiczki muszą poczekać. Teraz czas na te żółte, gumowe.
Oj tam, jakby to tworzywo rękawiczek czyniło damę. Arystokracja ducha, to jest to!
OdpowiedzUsuńoraz bogactwo - wewnętrzne ;)
OdpowiedzUsuń