wtorek, 23 listopada 2010

w smutnym kolorze bluuuu

Bladym świtem, na dwie godziny przed przyjściem elektryków do naszej opróżnionej z mebli kuchni, Grzybek dostaje 39 z hakiem.

Mimo to ewakuuję się z dziećmi do Mamy i gdy w radio zapowiadają śnieg, cieszę się, że nie dzisiaj. W sklepach, które odwiedzam przelotnie za lampą, farbą i wykładziną podłogową, sprzedawcy są dla mnie mili, co może mieć związek z faktem, że wyglądam jak własny nekrolog*. To taki stan, gdy nie obchodzi mnie, czy cera moja mieszana i naczynkowa świeci, daje efekt plam, czy ujawnia resztki makijażu wytartego pocieraniem oczu. Zresztą i tak ewidentnie koncepcje Stwórcy w temacie mojej twarzy minęły się szerokim łukiem z pomysłami wizażystów, natomiast uplasowały mnie w gronie potencjalnych klientek sklepów z upiększającymi mazidłami. Dziś to bez znaczenia.

Remont zaczęty. Boski Andy na wieczór okazuje nową fryzurę z pasemkami w kolorze niezapominajki. Szklanki  w kartonie. Lekarstwa w zestawie przenośnym. Grzybek leżący. Jutro boski Andy na Śląsku na pogrzebie wujka, który się zapił na śmierć. Nad mogiłą stanie obok czterech dorodnych synów tegoż, bo tym razem jabłko daleko padło od jabłoni.
A teraz pora kolację, względnie śniadanie - o ile w którymś pokoju znajdę chlebak i czajnik.

* to najstarsze z używanych przeze mnie porównań; po raz pierwszy w wielce żałośliwym (lamentable) opowiadaniu napisanym w liceum.

3 komentarze:

  1. Uuu. Zdrzaźniło mnie odrobinkę i musze przytoczyć, nawet jesli pojadę po bandzie:
    Iz 45, 9-13; Rz 9,20-21.
    With love
    A. McB.

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie: Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny?
    Nie każdy wygrywa los na loterii;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Musimy się KONIECZNIE spotkać. Zaczynasz mnie niepokoić. Lepiej czytaj Izajasza ;-)

    OdpowiedzUsuń