O ósmej rano na Swojczycach znajduję blat taki jak trzeba, "niebieska sekwana", zupełnie przypadkowo. I w cenie hurtowej, więc zamawiam na jutro. Dopełni koncepcji kuchni w stylu PRL, wraz z podtrzymaniem tradycji podłogi z pcv. I tak niebawem w nowych okolicznościach, codziennie będę koło czwartej przeżywać ten sam ból szykowania drugiego dania, dla męża i dzieci oddzielnie, bo jedno z wymienionych jest znowu na diecie (zgadnijcie kto).
Pomimo że paczki z gratami z kuchni nadal porozkładane wszędzie, w końcu przestaje mnie obchodzić wygląd obejścia i zaczynam nasz szpitalny home-schooling. Jest super, tylko boski Andy w bałaganie dostaje od razu globusa, ale i on może w końcu się przekona, że życie jest za krótkie na pogoń za porządkiem. Tę mądrość wynoszę z przewlekłego stanu chorób dzieci i sama czuję się znacznie lepiej.
A poza tym, od paru dni, gdy to odkryłam w funkcjach bloga zakładkę "statystyka" zachodzę w głowę, kto czyta mnie w USA. I co najważniejsze: po jakiemu? Poza tym pozdrawiam Niemcy i Rosję. Czytelników bowiem z Wielkiej Brytanii i Francji zawsze mam na sercu.
Miałam iść spać, ale przecież muszę skorzystać z twojego odkrycia. W sumie nic mnie nie zdziwiło, wszędzie ktoś się znajdzie, w Hiszpanii np. Almodovar. Ale wyskoczyła mi Korea. Zaczęłam się bać. Wszystko przez babską ciekawość.
OdpowiedzUsuńJak myślisz, powinnam się ewakuować?!
Zdjęcia kuchni będą w blogu o self-made?
Miejmy nadzieję, że to Korea Południowa i ewentualnie szukają wsparcia.
OdpowiedzUsuńZdjęcia kuchni będą, w sumie żadnych innych "designs" ostatnio nie robię;)
OdpowiedzUsuń