wtorek, 16 listopada 2010

relaxing the grip on reality

A przecież potrafię cieszyć się z drobiazgów. L4 Skakanki nastraja mnie wakacyjnie, o jedną instytucję w naszym żcyiu mniej. Na myśli mam szkołę, naturalnie. Z tej radości zapominam o zebraniu trójek klasowych i czuję się bardzo dobrze, jak uczen na wagarach od nieciekawej lekcji.

Ze Skakanką oglądam więc Lassie, w przerwie na składanie prania i sortowanie kolekcji zimowych od letnich. Peter O'Toole jest cudowny w tym filmie i tylko żałuję, że nie słucham w oryginale. Szkockie Highlands znowu stoją przede mną otworem, prznajmniej na małym ekranie.

Kupujemy potem papier. Bristol, kartki, farby plakatowe, do urodzinowych dekoracji. I uczeń przychodzi młodociany na lekcję i wierzcie mi, rzadko się słyszy, jak dziesięciolatek relacjonuje swojej mamie przez telefon "ale mam fajne zadanie domowe". I nawet brnąc w nocy przez prawo karne w wersji znanej w Wielkiej Brytfannie (jak mawia profesor Berezowski); ciągle jestem na czubku góry lodowej zadan domowych  - lekko mi i radośnie.

Chyba że to już wywołany długotrwałym stresem obłęd.

3 komentarze:

  1. Pomysl, jakiego stresa maja ci, co zyją pod rządami common law. To dopiero tzw. przewalone.
    fikcyjny adwokat z kraju common law, Ally

    OdpowiedzUsuń
  2. Alu, jestem pod wrażeniem Twego znawstwa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Się studiowało w sumie prawo, moja droga. I się cieszyło, że się nie studiuje ichniego systemu prawnego - zaliczyło się podstawy porównanwcze i po stresie.
    I się cieszy, że nie adwokat - Ally :-)

    OdpowiedzUsuń