piątek, 19 listopada 2010

eskapizm

Patrzę na listę zamówionych produktów. W chrzanie i majonezie - balony i serpentyna. Zaczynamy bowiem serię obchodów urodzin. Oczami wyobraźni widzę siebie jutro, jak jedną ręką mieszam ciasto, drugą piekę mięso, trzecią sprzątam stajnię Augiasza, czwartą zaś dmucham balony. Obłożona pomysłami na udany kinderbal dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym, rozmyślam o pojutrzejszym teście z prawa oraz jutrzejszym wyjściu do filharmonii, które zaplanowaliśmy na tyle dawno, by o nim zapomnieć i teraz pasuje jak pięść do nosa, jak prawy sierpowy do podbródka. I przeżywam zawał, a potem wylew i znowu zawał w temacie rycia kuchni, które zacznie się tuż po obchodach, prawdopodobnie bez przerwy na zabezpieczenie dobytku przed remontem.

Skakanka kontynuuje wagary celem polepszenia stanu zdrowia, ale cerę ma coraz bardziej szarą i nawet zwykły katar rozkłada ją na łopatki. Więc na teraz moim ulubionym znakiem przestankowym jest kropka, bo w kropce się znajduję, rzekłabym, nie od dzisiaj.

A przecież mam ochotę - owszem, z dziećmi, mężem i książką zamiast pieska - wsiąść do pociągu byle jakiego i ściskając w ręku kamyk zielony, patrzeć jak wszystko zostaje w tyle.

2 komentarze:

  1. Odnoszę przykre, bo bardzo złosliwe wrażenie, że Twoim hobby sa remonty kuchni...
    Mozecie wpadać na zupę.
    E, co to za wagary z mamą! Jak Skakanka bedzie chciała wiedziec, jak się organizuje prawdziwe, chetnie służę konsultacją.

    I wszystkiego najlepszego :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Alu, również odnoszę przykre, ale tylko trochę złośliwe wrażenie, że nie wszyscy spostrzegająm jak czas leci - początek remontu miał miejsce równo rok temu. Od wtedy mamy lampę prowizorycznie wpiętą do gniazda na teflonowej żyłce, bo instalacja się stopiła.
    Sama się dziwię, że to już tyle czasu.

    OdpowiedzUsuń