I gdy podnoszę rano rolety, i zasłony - i mimo to nadal jest ciemno, przeczuwam, że może się spełnić jedno z marzeń wiejskiej praczki. A gdy deszcz pada rzęsisty, jestem już pewna. Dziś nie będzie prania i kilometry sznura przez sad - zostaną puste. Nie posiadam się z radości.
Synek pyta, mamo, kiedy odpalimy szambo, i dopiero po chwili rozumiem, że chodzi mu o nabytego w pobliskiej wsi szampana bezalkoholowej marki piccolo. O smaku owoców bardzo tropikalnych. Więc po moich wyjaśnieniach pytanie Grzybka zamienia się na: kiedy odpalimy szampon?, ale dzisiaj również brakło czasu na wystrzał.
W swoim dniu wolnym od prania trochę czytałam, trochę pisałam, z tego co zostało po akcji kuchennej.
Akcja kuchenna miała na względzie powrót koleją skonanego po całym tygodniu podróżowania w te i wewte Boskiego, jak również dzieci, co powinny przytyć. Oraz kotkę pani leśniczej. Kotka jest naszym wakacyjnym kotem. Na skutek intensywnego dożywiania zdecydowała się dzisiaj przyprowadzić już piątkę swoich małych kociaków! Malców w sumie jest siedmioro, bo przygarnęła jeszcze dwójkę niczyich. Potrzebna więc była pomidorowa na kościach schabowych. Kości zniknęły szybko, jutro rano polecę po jakieś parówki, bo burczenie kocich brzuchów będzie mnie prześladować wyrzutami sumienia.
Więc prawie urlop był to. Plus zakup dwóch apaszek na przecenie. Jeszcze odrobina wysiłku w dziedzinie świętowania, i korek od szamba zrobi dziurę w suficie. Ale wtedy zapewne sanepid...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz