poniedziałek, 13 sierpnia 2012

ptak

I kiedy siedzę na ganku i piszę listy do Nieba, podchodzi do mnie, drobiąc podskoki, ptak. Większy od wróbla. Szkoda, nie rozróżniam gatunków skrzydlatych. Podobnie jak twarzy sporej grupy sąsiadów w naszym wielopiętrowym bloku w mieście.

Ptak skrada się bardzo cicho, powstrzymując oddech, i obserwuje mnie jednym okiem.

A ja zamieram także i boje się, by nie spłoszył go mój wewnętrzny huk. I by nie wystraszył go dźwięk spadającej łzy, zabrudzonej zebranym z policzka pudrem w kompakcie London Rimmel. I myślę, zostań ze mną ptaszku, towarzyszu niedoli.

Wiedziałam, że będzie trudno zaglądać w siebie. Może lepsza jednak odrobina świadomości, niż samozadowolenie warzywa, które żyje siłą przyzwyczajenia.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz