Ptak skrada się bardzo cicho, powstrzymując oddech, i obserwuje mnie jednym okiem.
A ja zamieram także i boje się, by nie spłoszył go mój wewnętrzny huk. I by nie wystraszył go dźwięk spadającej łzy, zabrudzonej zebranym z policzka pudrem w kompakcie London Rimmel. I myślę, zostań ze mną ptaszku, towarzyszu niedoli.
Wiedziałam, że będzie trudno zaglądać w siebie. Może lepsza jednak odrobina świadomości, niż samozadowolenie warzywa, które żyje siłą przyzwyczajenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz