"Nie ma na świecie pióra, które by zdolne było odtworzyć martwymi literami skrzypienie ochrypłe, jakie wydała z siebie nieszczęsna dziewica". Tak autorka "Paziów króla Zygmunta" opisywała wąsatą jejmość, signorę Isabellę Papacoda, której przyszło oglądać ukochanego psa, udekorowanego dla hecy przez paziów.
Czytamy bowiem ze Skakanką. A ja sobie w tym czasie myślę, że dobre pióro potrafi napisać wszystko. I gdy książka jest tak świetnie podana, Skakanka, rozumiejąc przecież niewiele ze stylizowanej na dawną mowy, w stosownych momentach wybucha śmiechem. I słucha uważnie każdego zdania, które ja z taka przyjemnością czytam.
Trochę się zmieniło, od kiedy córka nauczyła się czytać. Czyta często sama i to, co chce. Jako od wczesnych lat mól książkowy, który pochłaniał wszystko, co miało okładki i litery w środku, cieszę się, ale przecież mi trochę żal. Żal, że już beze mnie. Więc dorastam razem ze Skakanką. Ale cieszę się, gdy jeszcze o czytanie mnie prosi, i gdy mogę coś dorzucić z listy ulubionych lektur własnego dzieciństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz