Wiadmości od rana są dwie: dobra i zła. Dobra taka, że Grzybek nie wymiotuje. Zła, że kaszle i wymiotuje od świtania Skakanka.
Widać, to nie grzybowa, lecz wirus. Podejrzewam, że to jakiś wredny wirus wesołych świąt.
Arturo uspokajał nas przed Świętami, że w każdym, najlpeszym nawet teledysku (tu: świątecznym) jest przerwa na reklamę i być moze w tym miejscu właśnie się znaleźliśmy.
Mimo tych drobnych usterek technicznych, które udaremniają koncert kolęd z udziałem wszystkich członków rodziny, co grają na czymkolwiek, ogarnia mnie jakiś ogromny spokój. Nie pędzimy od rana w gości, lecz zalegamy stadnie w łózku naprzeciw zimowej opowieści Franklina.
Krzątam się przy późnym śniadaniu z darów natury zebranych po rodzinie.
Dobrze jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz