To zupełnie nowy model bezdomności, nie móc się schronić w ciągu całego dnia w dziesięć minut pisania. Ale świat wokół wiruje, nabrawszy jakiegoś zupełnie nieziemskiegio przyspieszenia. Co drugi telefon jest od teścia w sprawie zlewu i całą Polskę obdzwaniam i guglam, i znajduję. Znalazłszy zlew, przywiązuję się od razu jak do pary nowych kozaków trzy lata temu, i potem negocjuję swój pomysł, bo nic juz mnie nie przekona, ze ktoś moze mieć lepszy.
W międzyczasie uczniom rzucam nowe światło na kwestię wojny trojańskiej, pokazując fragmenty filmu - te w miarę przyzwoite i bez rozlewu krwi. Z wojny trojanskiej jadę odebrać od rodziców posmarkane swoje znowu dzieci i Skakanka ma dreszcze.
A przecież nawet w odbiorniku radiowym, by dać czas na przestawienie się z kanału na kanał, gałka natrafia na szum.
Tego spokojnego szumu, tej robiegówki pomiędzy niespodziankami - mi brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz