wtorek, 29 grudnia 2009

książka (skarg i zażaleń)

Trudno wodzić palcami po klawiaturze, gdy ręce opadają do kolan. Tradycyjnie miało być inaczej niz jest, tylko jak zwykle nie wzięłam wcześniej od losu zadnej gwarancji na piśmie i nie ma gdzie dochodzić roszczeń.
Remont przedłuża się z perspektywą na nowy rok, Grzybek kaszle coraz donośniej, a w domu nie ma kromki chleba, nie z powodu trudności fiinansowych, ale ponieważ w chaosie ogólnym pewne kwestie jakby wymykają się spod kontroli.
W stosie garnków i naczyń po pudełkach, w pokrywkach spadających z hukiem z mojego stanoswiska pracy dorywczej w home office, trudno w ogóle mówić o jakiejkowliek kontroli. Teściowa przygarnia nas w porze obiadu, a ja jestem bardziej zmęczona niz gdybym pół dnia gotowała go sama.
Urlop międzyświąteczny schodzi boskiemu Andy'emu na stukaniu młotkiem pod okiem Kierownika Budowy w osobie porywczego mojego tescia i mozna pomarzyć o widzeniu się wzajemnym z męzem, dla odmiany od naszych zwykłych pracujących dni.
To se ponarzekałam, dziękuję za uwagę.

4 komentarze:

  1. Owszem, uważnie przeczytałam... I cóż? Uśmiecham się, bo to przecież samo życie :))) Gęste takie, znaczy swoiście intensywne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. wzruszyłem się, że Ty też czasem mówisz "se", ze zrozumieniem. Pozdrowienia na Nowy Rok! Wszystkiego Dobrego. easter

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez, gdyby Cię odciąć od aparatury podtrzymującej życie - gazu i wody, nie byłoby Ci tak wesoło:)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, happy Easter, w zaszłych okolicznościach nie pozostaje nic innego niż se. Dobrego Nowego Roku!

    OdpowiedzUsuń