poniedziałek, 30 lipca 2012

z wiejskiej pralni

Przez najbliższe dwa lata będę już tylko prać, to pewne. Przy okazji - cieszę się bardzo, że instrukcja obsługi pralki znajdzie być może zastosowanie dla innych Słomianych Wdowców, jak donosi Marta (tu pozdrowienia dla Zdzicha! Dasz radę! Najtrudniejszy pierwszy krok...). Samo pranie jest bardzo fajne, te obracające się kolorki za szybką. Gorsze to znajome poczucie klęski, gdy po wciśnięciu enter znajduje się jeszcze dziesięć brudnych rzeczy rozlokowanych w najdziwniejszych miejscach, i są to rzeczy akurat w TYM kolorze.

Na wożone z miejsca w miejsce książki już nawet nie spoglądam. Moja Mama, gdy była bardzo zmęczona, mawiała, jak byliśmy mali, że wyśpi się w trumnie, i to jakoś razem grało. Bo przecież nie powiem, że czytać będę pod ziemią - za ciemno.

Ale nie, niech nikt nie pomyśli, że się dam zniechęceniu. Po pierwsze - emerytura bliżej z każdym symptomem zmarszczek i cellulitu. Gdyby wzrok na emeryturze już nie pozwalał, może się w Niebie okazać, że są tam przepastne biblioteki i to samych dobrych książek. Nie trzeba będzie nawet czytać tych gorszych, by wyrobić sobie o nich zdanie.

Możliwe też, że ja sobie po prostu odgórnie zarządzę w końcu dzień osobistych wakacji, one nie wymagają przecież wcale idealnych okoliczności. Podobno szczęście tkwi w sztuce podchodzenia do realiów, a nie w nich samych. Na szczęście.



1 komentarz:

  1. w wieku 29 lat pierwszy raz robilem pranie wogole... tylko dlstego ze skonczyls sie bielizna... wolalbym nosic skory, albo jakie inne habity... zakupy ubraniowe, tez tyko jak musze

    powiedz mi o swoich zwyczajach praniowych, a powiem ci, kim jestes...

    moje-mitote.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń