Wczoraj w godzinach wieczornych z koszyka w sklepie taniej sieci byłego okupanta z Zachodu zbiegły cztery udka kurczaka oraz świńskie pośladki zwane popularnie schabem (bez kości).
Być może ucieczka była uprowadzeniem i miała miejsce na taśmie przy kasie. Dość powiedzieć, że w pamięci świadka naocznego zaistniała luka pomiędzy wyjęciem zaginionych ze sklepowego zamrażalnika i spakowaniem toreb z zakupami.
Dzisiejsze okoliczności produkowania obiadu pokazały, iż kurczak i prosiak w ogóle nie zostały dowiezione do domu.
Czytelniku, jeśli wczoraj byłeś klientem sklepu owego, znajdującego się na drodze od Okruszyny do Jacketów nie w linii prostej przez Odrę, ale w linii ulicznej, i znalazłeś w swoim koszyku podrzucony duet mięsny, znaczy że Okruszyna zapada zgodnie z przewidywaniami na starczą demencję.
Drogie zwierzęce przypadłości, jeśli wypadłyście z bagażnika na ostrzejszym zakręcie, wybaczcie ten finał pozbawiony sensu. Zawsze to lepiej znaleźć się na stole.
Sercem oddana, głową nie wiadomo gdzie,
O.
W bardzo podobny, tajemniczy sposób zdezerterował nam onegdaj śpiwór. A że kupiony tuż przed wyjazdem, sprawił nam tym zniknięciem swoim nie lada niespodziankę, gdy już rozbiliśmy namiot w Bieszczadach...
OdpowiedzUsuńZniknął też łosoś norweski. Ale cóż to jest w porównaniu ze śpiworem!!!
Usuńach najgorsze że nie dojechałaś do celu wyznaczonego jakże kwieciście w opisie...
OdpowiedzUsuńRozważałam spacer wałem, ale stwierdziłam, że nawet jeśli dam radę 2 km w jedną stronę po tej grypie, z powrotem mogłabym nie mieć sił.
UsuńMoże to znak, że czas się przerzucić na wegetarianizm, gorąco polecam :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie łososia wędzonego też z koszyka wcięło! dwa opakowania...
UsuńJak ja lubię tu wracać! Zawsze znajduję w tych "Okruchach" słów dodatkowe powody do uśmiechu, miłe to bardzo. :)))
OdpowiedzUsuńMoc wiosennych myśli zostawiam i pozdrawiam najserdeczniej,
E.
Dziękuję bardzo za odwiedziny i uśmiech. :) Z pozdrowieniami, Okruszyna
Usuń