Dear Jacket pisze, żeby zgłosić się po Blog Roku 2013 i wygrać. I myślę, a to ten konkurs, w którym samemu trzeba się zgłosić jako kandydat, a potem przekonać innych, że jest się wartym ich głosów. Więc rzecz wymagająca autopromocji w stopniu absolutnie wykraczającym poza moje pojęcie.
I za plecami wiem, jaki mam rok 2013. Taki, gdzie nic właściwie nie poszło, jak miało. Rok tak koszmarnego załamania zdrowia, że nie wyraziłaby go żadna proza lekka. Więc nawet nie próbowała. Kończyły mi się słowa kilka razy, a przecież wierzyłam za Karen Blixen, że można w nie z mocą wielką przemienić każdą ilość cierpienia. I rok doświadczenia ocalających więzi. Rodziny i szaleńców mieniących się przyjaciółmi. Za co jestem zobowiązana.
Ale przecież nie mam nic do stracenia. Bycie Nieblogiem Roku przerabiam od pięciu lat, nigdy nie wziąwszy udziału. Więc. Nic się jakby nie zmieni, gdybym odpadła w przedbiegach.
Owijam boczek surowy wędzony z ogórkiem w krwistoczerwony plaster mięsa, zastanawiając się, jaki to gatunek. "Ja i moje życie", "twórczość artystyczna", "pasje i zainteresowania" czy może "kulinarne". I wtedy przypominam sobie: wołowina pieczeniowa.
A ja bym na pewno zagłosowała!
OdpowiedzUsuńAle rozumiem absolutnie przekraczającą możliwości autopromocję...
Czytając Twoje słowa, trochę się boję, że ja jestem na początku Twojej drogi z 2013. Jak przetrwać? Wiem... znam odpowiedź... musze się tylko do niej zastosować...:*******
Niech to będzie jak najlepszy rok, Emko! Lęki sprowadzają tyle samospełniających się nieszczęść. A już na pewno wyniszczają bezużytecznie.
UsuńTo jak już zdecydujesz, jaki to gatunek, daj znać gdzie trzeba głos oddać:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za gotowość :) Ustaliłam, że jestem poza wszelkimi kategoriami. ;)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCóż, wobec perfekcyjnej pani domu wszystkim grozi dyskwalifikacja. Też bym odpuściła. A nie ma tam kategorii pt."Blog pisany sercem"?
OdpowiedzUsuńJesteśmy w nich wszyscy bezkonkurencyjni.
Usuń:)