Spóźniamy się efektownie, tarabaniąc się z trzema gitarami w pomiędzy małe stoliczki klasowe. Wychowawczyni Grzybka odczytuje historię gatunku "kolęda" w kraju i za granicami, a następnie z listy wyczytuje nazwiska, która rodzina ma stanąć przy tablicy multimedialnej i dać głos. Obracam się do Boskiego i szeptem przerażonym mówię: co ja robię tu. Boski z czerwonym od zapalenia okiem też się zastanawia, ale chyba mniej.
Rodzice stremowani, jakby znowu byli w pierwszej klasie, i myślę, niektóre wspomnienia zostają z nami na zawsze, wsadzić nas w klasę i ławki - i posłusznie idziemy za głosem nauczyciela. Ale gdy nasza kolej, chcemy inaczej. Gramy amatorsko, Skakanka równo z nami, pierwsza gotowa, Grzybek z kołnierzykiem postawionym na Presley'a, bo zapomnieliśmy go ułożyć. A potem zapraszamy do nadprogramowej "Dudki".
I wtedy córka nasza góralskim głosem porusza ściany. Nie wiem skąd i co. Błogosławię w tej chwili jej tupet i "wyrazisty charakter", który w domu nieraz przyprawia nas o rozmaite symptomy bezsilności. Potem włączają się wszyscy. A potem wychodzi pod choinkę jeden tata z gitarą elektryczną amerykańską bardzo. I spełnia marzenie życia o solówce na temat. Taki sam amator jak my, trzymamy kciuki za jego marzenia i oklaskujemy gromko.
Jednej mamie łamie się głos, bo on generalnie nigdy nie lubił linii melodycznej. Przestaje działać skoczny podkład z ajfona, dziadek wzięty na odsiecz równie przejęty. I myślę, coś trzeba w formule zmienić, kruchość naszą ratować. Bo mimo że dorośli, całe życie boimy się, co o nas powiedzą, a może wyśmieją. Polegamy na empatii, co ją sobie nawzajem możemy okazać. I wystawiamy się na ewentualność, że nie.
Wszystkie okoliczności stworzyły coś na kształt solidarnego wsparcia. Mocno je poczuliśmy, bo na koniec bisowaliśmy, co nie do wiary. Rodzice śpiewali, a dzieci dostały do rąk instrumenty. W końcu wszyscy beztroscy.
i takie koncerty lubię, bo wtedy wszystko nawet jak amatorskie i z lekkim fałszem wykonane to jest właśnie dokładnie takie jakie ma być. Do tego doza wzruszeń napływa niepohamowana. Nie było mnie tam a w sercu coś jednak drgnęło. pozdrowienia
OdpowiedzUsuńUhu. Fajnie było. :)
Usuń