Szukam w sieci linka do wpisu sprzed wielu lat. Ze swojego niemal pierwszego bloga, który jak wrak istnieje w sieci tylko przez wyszukiwarkę. Bo wyprowadzając się z niego, z powodu natłoku reklam na ścianach, zamknęłam wszystkie archiwa. Została strona główna z informacją o opuszczeniu posesji.
Potem zapomniałam hasła, nazwy użytkownika, wszystkiego. Pisałam nawet kiedyś, czy mogą mi odzyskać, ale upłynęło zbyt wiele. To jakby drzwi zamknąć i kluczyk wrzucić do studni. Tyle o pisaniu blogami.
Okazało się, że wrak wyrzuca na ląd okruchy z pokładu. Gdy się podaje słowa-klucze wpisów. I wypada mi dzisiaj strona 6.
Czytam i zdumiewam się, że nadal jednak piszę. Tyle już lat. Ile to dni? Wytrwałą prozę codzienną, bez wstępu, środka i zakończenia. Mniej więcej ciągle o tym samym.
Tak, to już jest ultra-dystans.
moje dwa blogi na zawsze umarły z powodu zniknięcia stron na których je pisałam tenbit i moja generacja a szkoda bo kawał historii odeszło w zapomnienie ech...
OdpowiedzUsuńbo to takie kruche pisanie po blogu
UsuńZjadło mój wczorajszy komentarz :(.
OdpowiedzUsuńGeneralnie chodziło o to, że wsiąkłam w czytanie i pamiętam...
widocznie smaczny był, to zjadło ;)
Usuńz pozdrowieniami,
O
dawno temu, zanim sama zaczelam pisac, czytalam namietnie bloga Krystyny Jandy, ktora kocham niezmiennie i ta milosc trwa do dzis. Tak bardzo balam sie, ze jej pisanie przepadnie dnia pewnego w czelusciach wirtualnych przepasci, ze zaczelam go sobie systematycznie drukowac. Janda potem wydala bloga w postaci ksiazek, Mam je i spie spokojnie. Podwojna archiwizacja :). O archiwizowaniu wlasnego jakos jeszcze nigdy nie pomyslalam... a ze dokumentuje jednak cel dosc pokazny to jednak moze warto sie zastanowic - tak po prostu ... dla potomnych, co i Tobie sugeruje :) pozdrawiam i o wybaczenie prosze, ze bez polskich znakow
OdpowiedzUsuń