Zauważam pewną prawidłowość w czymś, co Autorka "Wieczornego", gdyby nadal pisała, nazwałaby "światem przedstawionym". Otóż kobiety noszą pikowane kurteczki trzy czwarte, ogromnie błyszczące i w kolorach jaskrawych. Do tego spodnie rurki i wysokie skórzane buty, kupione zapewne w tym roku, bo ani śladu po zębach czasu. Znaczy chyba trafiłam na trop trendu.
I przypominam sobie zajście ze sklepu obuwniczego, gdy kupowałam Skakance wymarzone przez nią buty na zimę.Przy kasie przed nami po obu stronach lady stały młode dziewczyny, osłonięte makijażem i przykryte fryzurą. Jedna płaciła za obuwie, druga przyjmowała pieniądze, a ja dziękowałam Opatrzności, że znalazł się rozmiar i nie trzeba było jeździć szukać.
Skakanka powiedziała: Mamo, ty też kup sobie jakieś buty. Najpierw muszę sprawdzić, jak bardzo przemakają te, co mam, wyjaśniłam trzeźwo, nieświadoma zupełnie, jak szokujące wrażenie mogę robić na transakcji zakańczanej pomyślnie tuż przed nami.
Gołym okiem widać, że buty, klejone razy kilka przez szewca, przemakać będą już wielostronnie, jeśli tylko spadnie śnieg. Ale może już nie spadnie, obmyślam w duchu, gdy inni robią życiowe plany. I nie chodzi o to, że nie znajdę funduszy. Podobnie jak niedaleko jest pasmanteria z guzikami, które można by w końcu doszyć do płaszcza. Ale ogarnęła mnie w dziedzinie stroju nieruchomość jakaś. Nie pamiętam, kiedy coś ostatnio. Nic. Jak również niezgoda na zimę, równie wielka jak to ciągłe marznięcie, co nie wiadomo, skąd.
Całym strojem zimowym wygłaszam niemy strajk wobec stycznia. Passive resistance. Civil disobedience.
Wrażenie musiało być niezłe.
OdpowiedzUsuńGdy byłam dzieckiem trudno było mi zrozumieć, że moja Mama chpdzi kolejny rok w tych samych butach czy płaszczu... teraz rozumiem...
Ale mnie stresuje ten brak stresu w temacie mody. Nic a nic mnie ona bowiem nie obchodzi, choć nie jestem wcale "nieelegancka".
Usuń:)
Może poza butami ;)