W związku z przedłużającym się pobytem naszego auta u mechanika, nadal jeżdżę pożyczonym. Pożyczone nie ma ABS, za to ma zepsute radio. Za każdym skrętem kierownicy wesoło trąbi. Ogromnym plusem jest to, że jeździ, a jako mało pewne wymaga dużej ostrożności - czego przecież nigdy za wiele - oraz że jest w kolorze zakupionej dopiero co zimowej kurtki. W ten sposób zachowuję decorum, jak mówią Sąsiedzi z dołu.
Po mrozach ani śladu i trochę mi żal, że mój stan ogólnej gotowości na zimę tak się rozmija z realnymi warunkami meteo. Pożyczone auto nie ma jednak termometru i mogę sobie spokojnie wyobrażać, że na zewnątrz jest minus jedenaście. W końcu pisanie uprawnia jakoś do kreślenia dowolnego tła wydarzeń na użytek własny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz