piątek, 7 czerwca 2013

ladies & gents, meet Maryś

Maryś. Maryś to chodząca legenda. O Maryś słyszałam już kilka lat temu. Poznałam ją przy okazji jakiejś awarii z dziećmi u Jacketów, gdyż Maryś chodzi pod rękę z awariami. Nie tylko zresztą awariami. Przydarzają się jej zawsze niestworzone historie, jakby wszystkie cuda świata czekały, aż pojawi się ona we właściwym miejscu i o właściwym czasie. Między przygodami Maryś robi doktorat na PAT i amerykanistykę na UJ, prowadzi, gdy trzeba, sztaby wyborcze, a gdy się nudzi, daje się zatrudniać jako opiekunka do dzieci.

Gdybym miała życie jak Maryś, już dawno napisałabym powieść. Co najmniej przygodową. Oczywiście z happy endem. Pewnie wydałabym ją też natychmiast, podróżując jednocześnie pociągiem z Zakopanego do Gdańska lub z Przemyśla do Zielonej Góry.

Maryś była z nami w Wisełce podczas ostatniego długiego weekendu. Z wielu jej opowieści zamieszczę tylko tą jedną, jako przykład literatury złapanej w akcji. Miejsce zdarzeń: dworzec kolejowy w Krakowie. Kolejka do kasy biletowej.

Kupujący: I'd like one ticket to Auschwitz, please.
Kasjerka: Do Auschwitz to my nie wozimy już od wojny. Tylko do Oświęcimia. A jaki pan chcesz, morning czy jaki?

Kurtyna.

8 komentarzy:

  1. Maryś jest rowniez moim niesamowitym odkryciem, a na dodatek lubi słonecznik, jak ja ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo jestem ciekawa czy dobrze typuję Maryś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to się pisze obecnie: daję 11/10, dialog super.
    P.S.
    Mam nadzieję, że i ja poznam Maryś :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to ja ! Hallo Orzeł tu krakowskie GNIAZDO !

    ps. Ubodzy duchem studenci mogą zaśpiewać ewentualnie zagrać na grzebieniu pod Mariackim za nieograniczone porcje pierogów ruskich ! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mogę znaleźć maila do Ciebie, ale chciałam Ci podziękować za piękne posty na Przystani... dla mnie bardzo bliskie

    OdpowiedzUsuń
  6. No i proszę, ja dwa dni poza komputerem, a tu sobie towarzystwo w najlepsze herbatę pije z Marysią!!!
    :)

    OdpowiedzUsuń