Maryś. Maryś to chodząca legenda. O Maryś słyszałam już kilka lat temu. Poznałam ją przy okazji jakiejś awarii z dziećmi u Jacketów, gdyż Maryś chodzi pod rękę z awariami. Nie tylko zresztą awariami. Przydarzają się jej zawsze niestworzone historie, jakby wszystkie cuda świata czekały, aż pojawi się ona we właściwym miejscu i o właściwym czasie. Między przygodami Maryś robi doktorat na PAT i amerykanistykę na UJ, prowadzi, gdy trzeba, sztaby wyborcze, a gdy się nudzi, daje się zatrudniać jako opiekunka do dzieci.
Gdybym miała życie jak Maryś, już dawno napisałabym powieść. Co najmniej przygodową. Oczywiście z happy endem. Pewnie wydałabym ją też natychmiast, podróżując jednocześnie pociągiem z Zakopanego do Gdańska lub z Przemyśla do Zielonej Góry.
Maryś była z nami w Wisełce podczas ostatniego długiego weekendu. Z wielu jej opowieści zamieszczę tylko tą jedną, jako przykład literatury złapanej w akcji. Miejsce zdarzeń: dworzec kolejowy w Krakowie. Kolejka do kasy biletowej.
Kupujący: I'd like one ticket to Auschwitz, please.
Kasjerka: Do Auschwitz to my nie wozimy już od wojny. Tylko do Oświęcimia. A jaki pan chcesz, morning czy jaki?
Kurtyna.
You made my day !
OdpowiedzUsuńCzy to TY, Maryś?!
UsuńMaryś jest rowniez moim niesamowitym odkryciem, a na dodatek lubi słonecznik, jak ja ;P
OdpowiedzUsuńbardzo jestem ciekawa czy dobrze typuję Maryś :)
OdpowiedzUsuńJak to się pisze obecnie: daję 11/10, dialog super.
OdpowiedzUsuńP.S.
Mam nadzieję, że i ja poznam Maryś :)
Tak to ja ! Hallo Orzeł tu krakowskie GNIAZDO !
OdpowiedzUsuńps. Ubodzy duchem studenci mogą zaśpiewać ewentualnie zagrać na grzebieniu pod Mariackim za nieograniczone porcje pierogów ruskich ! :D
Nie mogę znaleźć maila do Ciebie, ale chciałam Ci podziękować za piękne posty na Przystani... dla mnie bardzo bliskie
OdpowiedzUsuńNo i proszę, ja dwa dni poza komputerem, a tu sobie towarzystwo w najlepsze herbatę pije z Marysią!!!
OdpowiedzUsuń:)