Dziś oddaję projekt "koordynacja pożegnania przedszkola Grzybka", którego zostałam jakby menedżerem. Jakby z łapanki i w ogóle "jakby". Bowiem jakby też kurierem, intendentem, działem plastycznym i sekretariatem. Całe szczęście, włączyli się inni rodzice, z początkiem bowiem tygodnia przewidywałam rychły swój zgon. Dziś zaledwie przez cztery godziny zawijam papierki na upominkach, z duchoty dostając pomieszania zmysłów, co niestety widać w laurkach. Więc trzeba od nowa. Ale gdy pomyśleć o codziennej pracy ludzi od tańców, rytmiki, teatru, itd, laurka na koniec to i tak symboliczny jedynie wyraz. Wdzięczności.
W międzyczasie Skakanka z klubem sportowym rozgrywa mecze finałowe w Warszawie. Całe szczęście, że odjazdu stu piłkarek autokarem nie oglądałam na oczy własne. Moje instynkty nadopiekuńcze mogłyby odwołać całą imprezę.
Skakanka tuż po wyjeździe dzwoni powiedzieć, że już nie ma pieniędzy w telefonie, który z nową kartą dostała rano. Więc można rozmawiać przez 9 złotych polskich, głównie z naszą pocztą głosową, myślę ze zdumieniem.
Jeszcze tylko kilka wycieczek, treningów i zebrań, i dotrzemy do cezury końca roku. Żeby na drugi dzień z rowerami na dachu wyjechać na drugi koniec Polski.
Dam radę ustalić stosowny korytarz powietrzny?
jak już ustalisz ten korytarz, to podaj proszę namiary - polecimy Waszym śladem :)
OdpowiedzUsuń