Georgiana mówi, że zaczęła się już pakować na wyjazd, czym przyprawia mnie najpierw o zawał, potem wylew, a potem o kolejny zawał. W jej części miasta pada jak i w naszej, pranie także nie schnie, więc zastanawiam się, co można w tych okolicznościach spakować.
Przemyśliwam najbliższy grafik i wychodzi, że pierwsze wolne chwile będą 12 godzin przed startem. Z pewnością zapomnę płynu na komary. Powinnam sporządzić jakąś listę. Powinnam zestresować może nawet wszystkich sporządzaniem list, ale w tych okolicznościach chciałabym mieć pewność, że wsiedliśmy wszyscy do auta i że mam ze sobą parę ulubionych składanek CD. I różaniec, w który można wsadzić wszystkie problemy, ludzi noszonych w sercu i wszystko, co nie wyszło. Żeby się poukładało.
Patrzę wstecz i wydaje mi się, że zawsze mieliśmy więcej niż było trzeba. Dziś chciałabym, żebyśmy mieli siebie nawzajem.
Resztę się pożyczy lub dokupi.
Genialna jesteś - "żebyśmy mieli siebie nawzajem"!
OdpowiedzUsuńCo tam pakowanie - zawsze czegoś za dużo i zawsze czegoś brakuje, a na końcu to i tak trudno zabrać z powrotem :)
Do zobaczenia wkrótce!
cudowne wnioski... i oby w życie się wprowadziły :)
OdpowiedzUsuńRóżańców zawsze mam kilka w najróżniejszych kieszonkach i zakamarkach bagażu. Tym sposobem zawsze jakiś mam...
OdpowiedzUsuń