Boski Andy: Miałem straszny sen.
Okruszyna: ?
BA: Miałaś wypadek.
O.: Umarłam?
BA: Nie, ktoś inny umarł. Jechałem innym autem za tobą z dziećmi. Pomagałem sanitariuszowi cię nieść do karetki.
O: (sekunda na wnioski) Czyli że mnie kochasz.
BA: (opadają mu ręce) Dziarę* sobie zrobię taką. Uwierzysz wtedy?
O: Nie.
Chwila powagi. Uśmiech. Śmiech.
Z powodu bagażu życiowych doświadczeń mam niejaką trudność z wierzeniem. I ogromnie ograniczone zaufanie. Podobno jest to odwracalne. Podobno wymaga czasu, ludzi, cierpliwości. Że piszę "podobno" znaczy, że prawie już w to wierzę, że tę wiarę da się odzyskać.
Bo przecież zaufanie to jakaś podstawa wszelkich związków ze światem. Jeśli Czytelnik uważa to za oczywistość, niech wie, jakie ma wielkie szczęście.
*w żargonie więziennym - tatuaż
to, że "prawie" już w to wierzysz jest już jakimś krokiem naprzód. Na spotkanie obie z Dorotą Honoratą przyjdziemy z "dziarami"... :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam pytać, czy nie wzięłybyście mnie kiedyś na spotkanie Anonimowych Blogerek.
Usuńbierzemy na najbliższe :)
UsuńTeż mam z tym problem:))
OdpowiedzUsuńWiary:))
Głupio by było pod koniec życia stwierdzić, że szkoda, że się nie udało uwierzyć w sprawy oczywiste. Co za niepowetowana strata.
UsuńStosunkowo niedawno zdałam sobie sprawę jak wiara jest ważna! I jak mi jej brak w niektórych kwestiach.
OdpowiedzUsuńDobrze zdać sobie z tego sprawę, by móc nad tym pracować :).
Powodzenia! :)))