Miałam dziś pakować i przeprowadzać. Stosy wszystkiego wszędzie mówią już o tym i poczucie zagubienia mego jest równe temu, jakie musiałby przeżywać papierek po krówce wiszący w nieważkości pomiędzy Drogą Mleczną a eliptyczną galaktyką Messier 60.
Ale wszystko leży, muszę nadrobić zaległości, muszę siąść w końcu przetłumaczyć, bo podobno po wakacjach istnieje życie (poza)zawodowe. Znowu wzięłam na blond głowę za dużo, a przecież jeszcze przez trzy tygodnie mam L4. Po którym chciałabym wierzyć w powrót do zdrowia na miarę radzieckiego lekkoatlety.
Samo spakowanie lodówki to będzie coś. Boski zapomniał, że nie zostajemy tu na miesiąc i dziś skoroświt dokonał zakupu. Że niby tylko na śniadanie. Stół się złamał. I ja się załamałam na widok - wbrew wiedzy, że dary niedocenione na ogół się nie powtarzają. Boski Andy, tu Cię publicznie przepraszam. Koty będą szczęśliwe popasem na koniec naszego z nimi pobytu.
Dziś jeszcze zagubieni w przestrzeni. Od jutra spakowani szukamy domu.
Ależ piękny obraz!!!
OdpowiedzUsuńznalazłam wczoraj przypadkiem na fejsbuku
Usuńale może teraz będzie więcej okazji żeby się spotkać :)
OdpowiedzUsuńna to liczę!
choć to znowu 100 km od Gogolina :)
Usuńach te przeprowadzki
OdpowiedzUsuńwłaśnie...
Usuń