wtorek, 27 sierpnia 2013

od jutra

Miałam dziś pakować i przeprowadzać. Stosy wszystkiego wszędzie mówią już o tym i poczucie zagubienia mego jest równe temu, jakie musiałby przeżywać papierek po krówce wiszący w nieważkości pomiędzy Drogą Mleczną a eliptyczną galaktyką Messier 60.

Ale wszystko leży, muszę nadrobić zaległości, muszę siąść w końcu przetłumaczyć, bo podobno po wakacjach istnieje życie (poza)zawodowe. Znowu wzięłam na blond głowę za dużo, a przecież jeszcze przez trzy tygodnie mam L4. Po którym chciałabym wierzyć w powrót do zdrowia na miarę radzieckiego lekkoatlety.

Samo spakowanie lodówki to będzie coś. Boski zapomniał, że nie zostajemy tu na miesiąc i dziś skoroświt dokonał zakupu. Że niby tylko na śniadanie. Stół się złamał. I ja się załamałam na widok - wbrew wiedzy, że dary niedocenione na ogół się nie powtarzają. Boski Andy, tu Cię publicznie przepraszam. Koty będą szczęśliwe popasem na koniec naszego z nimi pobytu.

Dziś jeszcze zagubieni w przestrzeni. Od jutra spakowani szukamy domu.


6 komentarzy: