niedziela, 26 grudnia 2010

pisanki

Właściwie, to w tej dwugodzinnej przerwie, którą dysponujemy w przerwie między gościnami, gdy boski Andy przykrywa się czasopismem, idę sięgnąć po książkę (chciałabym móc powiedzieć, że zawsze w wolnych chwilach czytam książki, ale na ogół jest tak, jak dziś: już idę, już jestem tuż tuż półeczki, gdy coś mnie zatrzymuje lub dzwoni na alarm. Intencja zawisa w powietrzu, we wzrokowym zasięgu okładki). I dziś, gdy cały świat zatrzymał się w miejscu, do głosu dochodzi dawno już pogrzebane marzenie o pisarstwie. I jak staruszka, co ze skrzyni na strychu wydobywa swe cenne pamiątki, w końcu zbaczam z trajektorii po książkę i sięgam po swój segregator z nieksiążkami. I nie, nie zdążam pooglądać trupa w szafie, pierwszej swej niebyłej i niedoszłej powieści, niewydanej nakładem; wcześniej natrafiam na jakiś wydruk wiosny dwa tysiące dziewięć - z bloga swego powszedniego. Wydrukowałam bowiem ku pamięci potomnych, by dzieci może kiedyś łaskawszą wystawiły mi cenzurkę, widząc okruszynę w dziejowej zawierusze.

I żałuję, jakże ja żałuję, że matki, babki i pradziadkowie, obowiązkowo nie zajmowali się działalnością pamiętnikarską. Że na ogół nie pozostawiają żadnego posmaku codzienności, żadnego wglądu w to, co wydarza się między smarowaniem kromki a piciem herbaty. I mam taką inicjatywę ustawodawczą, by było to obligatoryjne. W dwudziestym roku życia każdy powinien dostawać kajet i przydział długopisów, i dzienną normę sześciu linijek.

I palcami stukając w stół, o pisaniu nadal marzę. Niezmiennie, jak słoń o balecie.

2 komentarze:

  1. Pisanie długopisem powinno być zakazane ustawowo. Pióro, wieczne pióro, atramentowe, nie kulkowe.
    Poza tym mój klub i komitet niepolityczny projekt popiera w całej rozciągłości.

    OdpowiedzUsuń
  2. To się cieszę. Z pamięcią o limicie 6 linijek dla grafomanów, którzy zalaliby nas prozą wielkoformatową;)

    OdpowiedzUsuń