niedziela, 10 kwietnia 2011

April is the cruelest month*

Nie sądziłam, że jestem wieszczem. Wywieszczyłam sobie grypę i przyszło - wredne przeziębienie, które budzi w nocy i pozostawia bez sił. Nie piszę więc dziś, że marzy mi się wypoczynek horyzonatlny, najchętniej w górskiej chacie z balkonem, ale wystarczyłby na przykład szpital z czystą pościelą i eleganckim balkonikiem. Bo kto wie, co mogłoby się stać!

A plany mam przecież dalekosiężne. Wyrwać ósemkę, co ją lekarz zapowiedział, że trzeba odpiłować i lekko nie pójdzie. Wyzdrowieć dzieci, by rok szkolny materializował się także w postaci uczestnictwa w lekcjach i zajęciach przedszkolnych, a nie wiecznych feriach w domu. Co przecież sprzyja rozwojowi czytelnictwa, zdolności plastycznych i pianistyki, ale czyni z naszej córki najbardziej nieobecne w szkole dziecko - w całym swoim roczniku chyba.

I zastanawiam się, czy wiosna musi zastawać człowieka bez sił i dziać się na jego oczach - wiatr ponagla te obrazy coraz intensywniejszej żółci i zieleni - choć bez jego uczestnictwa.

*T.S.Eliot, Wasteland

3 komentarze:

  1. Mimo niewątpliwych korzyści z chorowania zdrowia życzę, nieustającego :)
    xbw

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! A ja nie wiem, czy do Dusznik bilet kupować na sierpień:(

    OdpowiedzUsuń
  3. Kupuj!!! Ja już mam karnet, to znaczy pół. Problem w tym, że się repertuar ciągle zmienia i nie wiadomo kto kiedy w końcu... Nawet w Gdańsku miał być ostatnio Wunder a zagrał ostatecznie Geniusas.
    xbw

    OdpowiedzUsuń