Wyszło niestety jak zwykle. Posprzątałam (pamiętacie Królika z opowieści o Puchatku? Książki z okazji wiosny mają stać pod kątem dziewięćdziesięciu stopni). Wyprałam nieskazitelnie. Okna przejrzyste jak zbawiona dusza. Upieczone wszystko i warstwy równo rozsmarowane. Palce całe w farbkach do żywności namaczam w różowym odplamiaczu wraz z obrusem, którym nikomu w te Święta się nie przyda - ale dla zasady, niech jest czysty i pręży się w szafie. Na skutek rozdanych zadań boski Andy właśnie padł i śpi, dzieci zaś, jak podejrzewam, nie chcą więcej słyszeć o świątecznych tradycjach (z wyjątkiem zajączka, na którego wyjście z grobu o poranku czekają z niesłabnącą nadzieją). Rozmiar dekoracji przerósł i mnie, stół cały założony wydmuszkami, które zaraz sama smętnie przywieszę.
Niby mam jakieś zrozumienie, o co w tym wszystkim chodzi i szczególnie teraz chciałabym aniołem stać się i dobrocią swą i łagodnością rozsiewać poświatę, że sąsiedzi przychodziliby pytać, czy jakaś nowa lampa. Jednak przystrojonymi koszyczkami mam ochotę zdzielić przez głowę - na szczęście jedynie w warstwie niewypowiedzianych życzeń. I zastanawiam się, czy Zmartwychwstały załamie nade mną ręce, czy powie: Okruszyno, i przestanę pędzić, i wszystko mi się jakoś na miejscu ustawi.
Właśnie starałam się przypomnieć sobie co pamiętam ze Świąt z mojego rodzinnego domu i nie fundować sobie i mojej rodzinie tych nieprzyjemnych rzeczy a akcentować miłe.
OdpowiedzUsuńI na pierwszy ogień poszły firanki, które sobie wiszą rozkosznie niewyprane a za to planujemy o wiele więcej niż zwykle spacerów. I w ogóle mniej napięcia. Czego i Wam życzymy.
Moja droga, czasem walnięcie w głowę może pomóc. Mogę nastawić swoją, bolącą od 10 dni - co mi za różnica, może nawet będzie to jakaś odmiana, a Tobie ulży :-) Serdeczne dzięki za nieodbyta konwersację (wielko)nocną. Odkładamy na zagranicę. Zabierz koszyczek do zdzielania w łeb ;-)
OdpowiedzUsuń@mero - miłego spacerowania:) nasze okna nie były myte przez rok, stąd ten zryw rozpaczliwy.
OdpowiedzUsuń@Stone - zabiorę!