Pilni uczniowie to miód na serce nauczyciela, ale czasem, gdy miodu robi się wagon, nawet takiemu łasuchowi jak ja może zrobić się mdło. Bowiem zadaniami domowymi jestem ostrzeliwana po prostu, i rezygnuję powoli z wszelkich czynności życiowych na rzecz poprawiania, sprawdzania i mazania na czerwono. Z jedzenia zawsze najpierw, potem ze spania, następnie też z rozmów z dziećmi o niczym (które ich przecież tak zajmuje, że tworzy zupełnie nową kategorię rzeczy ważnych), a w czwartej kolejności z pisania i to wszystko samo w sobie jest rodzajem śmierci.
Niech mnie ktoś uratuje, nie uchyliłabym się nawet przed grypą, która położy mnie plackiem obok przeziębionej Skakanki i pozwoli na zajęcie się - z całym zapałem - niczym. Nic bowiem wyzwala twórczość, tworzy więzi i nadaje życiu smak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz