Na finał opisanej nadaktywności nie trzeba było czekać zbyt długo. Teraz myślę, że dotkliwe uczucie zimna podczas bejcowania drewna na balkonie wczoraj po południu mogło już znaczyć początki. Do tego nowa bejca mazała się okrutnie i wiem, że już nigdy żadnych farb ftalowych. W nocy gorączka z dreszczami objawiła się w całej pełni, wraz ze snem z bejcowaniem w roli głównej. Paracetamol popity pepsi celem zmniejszenia nudności niestety nie rozwiązał problemu na trwałe.
I oto jestem, sama wśród swoich okien umytych, w naszym salonie wielkości szatni klubu trzeciej ligi, którego żadna ilość sprzątania nie uczyni miejscem nadającym się do życia. Mogłabym powiedzieć, że to cenna lekcja i w przyszłym roku nie porwę się na generalne porządki po rwaniu zęba. Że nauczę się czegoś, jak na przykład mój syn z rozkwaszonym nosem i śliwą w miejscu, gdzie Hinduski malują kropkę (bo na rowerze z odkręconymi kółkami nie można zbyt szybko). Ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że nauka pójdzie w las. W radio lecą czeskie piosenki, a ja w nieskazitelnej pościeli siedząc, mokra i czerwona jak upiór, szlifuję bejcolak i patrzę, jak wióry lecą na kołdrę lekką jak puch, zakupioną w Wielki Piątek, by spało się też uroczyście.
I waham się w ocenie sytuacji: czy to aby nie kara Boża? Byłoby jednak doprawdy bardzo przykro zostać tak dotkliwie ukaranym. I czytam sobie, że pierwsza Ogrodnika spotkała Maria Magdalena, jakby nie było kobieta z kartoteką, która nie przetrwałoby żadnej lustracji. To moja także szansa na spotkanie.
Tilak, tilaka, pundraka - zależnie od regionu, w płn Indiach tilak najczęściej. Nie kropka, nie kropka!!! Joseph by się uśmiał :-)
OdpowiedzUsuńTaaa.... obie mamy obowiązkowe, narzucone SLOW. I tak samo nas mierzi. Łączę się w nadziei, że do soboty wyjazdowej się zbierzemy w zgrabne, podróżne kupki nieszczęścia ;-)