poniedziałek, 18 kwietnia 2011

ommmm

Do bawarki wsypuję kulkę, co wygląda jak przestrzenny model molekuły - a podobno to tylko cukier. Na opakowaniu niebieski Kriszna rozmawia z zielonym Hanumanem, choć możliwe, że coś mi się pokręciło i to Wisznu z Shivą, o ile nie są tą samą osobą i jestem w jeszcze większym błędzie. Za nimi kopuła świątyni taka jak na zdjęciach z Indii w sobotę Mero pokazywała. Mero jest - obok mojej uczennicy, która właśnie przejechała na rowerze całą Nową Zelandię w dwa miesiące - najodważniejszym znanym mi obieżyświatem.

Powie ktoś: co za sztuka do Indii na kurs jogi czy gotowania wyskoczyć? A ja odpowiem: a wziąć córkę lat siedem i dwie siostry, i w damskim składzie koleją drugiej klasy (co jedzie przez wodę po torach ustawionych na przęsłach tak wąskich i bez barierek, że z drzwi wpada się wprost do wody), tramwajami wodnymi i autobusem MPK przez pół kraju przejechać - nie kwalifikuje się na co najmniej dwa i pół orderu?

Boski widząc nasze podróżniczki kąpiące świątynnego słonia, a także wnętrza mało trzygwiazdkowe (nie licząc tych gwiazdek co przezierają przez dziury w suficie), święte krowy zjadające śmieci na ulicach miasteczek oraz motorynki pędzące po pustyni - a na jednej z nich Mero w chuście jak Szherezada - sugeruje rodzinie rzeczonej, że powinna ją za nogę do stołu w kuchni przywiązać.

Nie wiem, jak rokuje to mojemu rozwojowi podróżnictwa - czarno to widzę.

6 komentarzy:

  1. Do głowy by mi nie przyszło naśladować. Podróże mnie nie kształcą.
    wieczorny

    OdpowiedzUsuń
  2. tak to opisałaś zgrabnie, że aż człowieka chęć bierze żeby jechać... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ach a nazajutrz się okazało, że bardziej prawdziwy czaj wyszedł zaparzony z herbaty granulowanej z indyjskich odrzutów dla biedaków - paczka za 15rupii
    (bo z polskiego Liptona jakiś szarawy był - przepraszam)
    na przyszłość będę częstować gości najtańszą herbatą jaką mam na składzie

    OdpowiedzUsuń
  4. Dostaliśmy od Josepha też taką granulowaną o nazwie Taj Mahal - pomyślałam w południe o tym samym, że to świetny materiał na bawarkę:)

    A Lipton cy się obraził słysząc "szarawy"!

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawdziwa herbata jest z Indii. tylko. Wyłącznie.
    Indie są centrum wszechświata. Nawet dla mnie, zakochanej w Barcelonie. A Pahar Ganj pachnie jak przedsionek raju.
    I jeszcze uwaga merytoryczna: Szeherezada to nie ta bajka. Co prawda Mogołowie w Indiach muzułmanami byli, ale nie zakutali kobiet, respektując pandźabi, sari i kameez z salwarami. Poza tym to dupatta, a nie chusta ;-) Mero - czyż nie? :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy aby jednak tą dupattę nosi się na głowie?

    OdpowiedzUsuń