Ale w Karmelu w Echt przecież nie byłoby tak.
Wyobraźnia lubi tworzyć sytuacje piękne i proste jak czcionka bezszeryfowa.
W Karmelu w Echt na dźwięk kołatki o 4:45 rano każdego dnia trzeba by było dowieść wierności swojej decyzji. Potem rzez kilka godzin w kaplicy doświadczyć trudu modlitwy.
Nie wypić kawy z rana, chyba że święto.
Potem w milczeniu szukać błądzących myśli, kontemplować chłód i inne braki - jak brak heroizmu, brak nadzwyczajnych objawień, brak siły, brak spektakularnego efektu, brak społecznego uznania. I dopiero ubóstwo takie przynosić Temu, co pisze miłością po widnokręgu. W tych ubogich okolicznościach się z Nim widywać.
Więc tu niby nie Echt. Mały metraż, przyziemne kłopoty, Grzybek nadal chory, wyprawa do Dentysty naszego rodzinnego ulicę dalej - to dzisiaj nasz Mount Everest. Ale przecież dzieje się bardzo wiele. Zakupy dopiero co do domu przywiozłam.
Co nowego? Mam nową plombę. A, jest i nowa laleczka.
Zdrówka życzę:))
OdpowiedzUsuńLalka z super zawadiacką miną;))