poniedziałek, 26 listopada 2012

kanal lewy, kanał prawy

Czasem by człowiek chciał się osunąć i skapitulować wobec rozmaitych niemożności.

Grzybek jakby zdrowszy, Skakankę wzięło coś nowego. Więc od kilku tygodni w domu mam nadawany w stereo (na zmianę z mono) dźwięk pociągania nosem (wysiadają przy tym wszelkie odgłosy życia z dżungli nagrywane późnym wieczorem), głosu zmienionego chrypą i pokasływania. Niestety, mimo iż parzenie herbaty z miodem i cytryną powinno się stać jakimś elementem rutyny, wszystkie te okoliczności znoszę coraz gorzej. Zwłaszcza zaś reglamentację wyjść z domu, które nawet w razie palącej konieczności widzenia się z uczniami - trudno jest zorganizować.

Bakcyl postanowił również zmiażdżyć fortecę mojego ruchu oporu i łazi i po mnie. Udaję, że mnie to nie rusza.

A przecież widziałabym siebie chętnie w sanatorium jakimś w klimacie ciepłym, pod kocem grubym na werandzie. I żeby zabrano mi wszystkie te zajęcia, kórym oddaję się bez pamięci - organizowania, szycia, rysowania, projektowania i obmyślania.

I dano do rąk zeszyt i pióro na naboje, z termoforem nabojów na zapas.

I powiedziano: już dobrze. Możesz odpocząć. Wymyślono za Ciebie zastępstwo.

5 komentarzy:

  1. okres choroby dzieci/naszej to ciężka próba..:(
    ja fiksuję po 3-4 dniach bez wychodzenia z domu.
    wbijam pazury we wszystkich którzy się nawiną..
    pozostaje mi życzyć dużo zdrowia!

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedyś jeszcze można było choć rozchorować się na gruźlicę i odpocząć kilka uroczych miesięcy
    a teraz znikąd pomocy

    OdpowiedzUsuń
  3. mam pomysł!
    wykupmy sobie, Drogie Kobiety, wczasy w sanatorium i niech się rodziny z konieczności same zorganizują - mogą wspólnie :)
    jestem za!

    OdpowiedzUsuń
  4. och wiem cos na temat chorych dzieci... ech szybko wyzdrowieją napewno :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dosia !!! Genialne !!! nawet możemy nie wykupować, zdać się na NFZ i już za jakieś 6-10 lat się rozkoszować.... oooo błogości !!!

    OdpowiedzUsuń