Ale przecież jestem jak najbardziej wśród żywych. I po bardzo intensywnych, pięknych i zajętych dniach organizowania warsztatów dla małżeństw - nie mogę już doczekać się rytmu codziennego pisania. Jakby z nowym doładowaniem do akumulatora codzienności. Tak, można być wykończonym i bardzo szczęśliwym.
Teraz byłoby niezmiernie trudno opowiedzieć cokolwiek, gdy głowa już prawie na klawiaturze. I wszystko bardziej legato i piano.
Wykipiało mi mleko na kakao.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz