piątek, 16 listopada 2012

medycyna rodzinna

Szycie to bajka. Bo jutro Skakanki urodziny dla kilkunastu dziewczynek i chciałam wykonać prototyp do tego, czym się będziemy zajmować. Gdy siadam w końcu na chwilę tego dnia, liczy się już tylko nitka, kolor, faktura i jak się sprawy przyziemne układają.

W środku spraw mam widzenie z Dentystą naszym Rodzinnym z powodu uporczywego bólu zęba. To pierwszy stomatolog, któremu udało się bez śladu wysiłku przekonać Skakankę do otwarcia paszczęki (wcześniej odmawiano nam pomocy z powodu efektów dźwiękowych i braku reakcji pacjentki na prośby i groźby). Skakanka, podobnie jak Grzybek, ulegli hipnozie jakiejś i od tej pory w czasie wizyt jest tak jak w filmach, które lubię: nic się nie dzieje. Dziś znowu moja kolej.

Wychodzę z pozwoleniem na opowiadanie, jak strasznie trudny był to zabieg i rzadko wykonywany. Zastanawiamy się jeszcze, czy w życiu warto robić coś szalonego, coś, co marzyło się od szczeniaka. Przychodzi mi do głowy krótka opowieść, którą przywiózł nam onegdaj inny Lekarz nasz rodzinny Pierwszego Kontaktu:


I rozważamy, między jednym otwarciem szczęki a drugim, co mówiła Jacketowa: na głowę najlepiej pomaga kopanie w cztery litery. O ile jest ktoś, kto jest przy nas, i zechce się tego podjąć. Jak dr Wilson taki dla House'a MD.

Szczęśliwy, kto takiego znalazł.




1 komentarz:

  1. ja mam swoja ulubiona dentystke ale na wyrwanie 8-ki musze iśc gdzie indziej :(

    OdpowiedzUsuń