Nie nadążam, nie zdanżam, a przecież dobrze funkcjonuję dopiero, jak się dzieje i czas leci mi na głowę.
Zajmuje mnie wypełnianie formularzy, zanoszenie, zawożenie, domykanie i zamykanie firmowe przed wakacjami, oraz zakup urlopowego niezbędnika.
W tym wszystkim przepadają postanowienia o jedzeniu śniadania przed południem, o piciu wystarczającej ilości płynów, zasypianiu przed północą, niegarbieniu się i ruchu na świeżym powietrzu. Świetnie natomiast nadal miewa się mój perfekcjonizm, więc rzeczy duże z małymi zlewają się w jedną mapę bardzo ważnych zadań, gdzie wypranie płaszcza wiosennego ma ten sam status co zgłoszenie się na studia podyplomowe zanim przepadną terminy.
Wewnętrzny silniczek jednak nadal pracuje; myślę, że obecność ludzi, którzy tworzą wokół siebie dobry, przyjazny klimat, pomaga mojej krzywej paralotni lecieć. Nawet z zabazgraną mapą. Za horyzont codziennej rutyny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz