Już z klatki schodowej słychać plumkanie orientalnej muzyki. Potem otwierają nam George i Georgianna i omal nie przewracamy się z wrażenia. Osoba niewtajemniczona powiedziałaby, że George wygląda zupełnie jak jedno z dzieci z opowieści o Piotrusiu Panie, zaraz na początku, gdy tytułowy bohater wpada przez okno do sypialni i wszyscy skaczą po łóżkach w długich koszulach nocnych - szykując się do lotu, gdy tylko Dzwoneczek zadziała magicznym proszkiem. Od razu jednak widać, że u Georga to nie koszula nocna, bo mimo że biała i do kostek, ma z przodu turkusowy haft, w kolorze dokładnie Morza Czerwonego, które potem oglądamy na zdjęciach. Na głowie kwadratowa czapeczka z chwościkiem, zapewne znak arystokratycznych korzeni. Georgiana zaś w czerwieni w odcieniu tętniczej krwi oraz ażurowym nakryciu głowy z niepoliczoną mnogością długich, srebrnych frędzelków - tak kwitnąca i udekorowana, że niepotrzebny harem i pozostałe sześć żon.
Rozpoczynamy więc pokaz zdjęć z urlopu na okazję dziesięciu lat od ślubu George'a i Georgianny, na który to ślub i wesele boski Andy mnie zaprosił w charakterze osoby towarzyszącej, i mimo że miałam trwałą ondulację, nie zraził się, i osobą towarzyszącą pozostaję aż do dzisiaj.
I wiecie co - można zrobić z egzotycznego urlopu pięćdziesiąt ładnych zdjęć. Nawet aparatem cyfrowym. Niekoniecznie czterysta, ktore skarabeusza pokażą od tyłu, z boku, przodu i spod spodu. Dlatego pozostałą część wieczoru i nocy wypełniają tańce brzucha, derwiszów, i tym zupełnie niepodobne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz