poniedziałek, 21 czerwca 2010

polish breakfast

Jemy ze Skakanką nieco przypalone tosty. Tosty przypominają wakacje nad jeziorem oraz przemysłowy toster Opalonych, który miałam zaszczyt obsługiwać na stanowisku toaster operator. Arturo miał wczoraj przyjechać na mecz, ale wyobrażam sobie zdziwienie Opalonej, przybyłej z dziećmi z weekendu za miastem, na wieść o ewakuacji męża. Mogło więc dojść słusznie do zabarykadowania drzwi. Mecz był nieciekawy, ktoś kogoś kopnął, widziałam kątem oka, zawodnik z ksywą kaka bodajże, poza tym nic się nie działo.

Na krzesłach suszy się tapicerka fotelików samochodowych, pogoda taka, że nic nie schnie, a przecież grafik prania przed wyjazdem napięty. Jem tosty, pachnie wakacjami, a ja bym chciała obecny tydzień przewinąć do przodu magicznym jakimś pilotem. Jak bowiem w przedwakacyjnym nastroju o zapachu tosta, i z praniem na głowie, chodzić do pracy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz