poniedziałek, 14 czerwca 2010

sleepwalking

Nieprzytomnam - w stopniu absolutnie od dawna nie doświadczanym. Po imprezie w stylu orientalnym oraz dzikich własnych wybrykach w stylu technoskocznym, metabolizm mój i biochemia molekularna uległy kompletnemu rozregulowaniu. Zatem o pierwszej w nocy kończę czytać książkę, z której przeczytałam środek i cały koniec. I generalnie nie mogę zasnąć, mimo iż za kierownicą przysypiam przez cały dzień bez najmniejszego problemu.

Za to nieprzytomność przyspiesza podejmowanie decyzji zakupowych, wyłączając skutecznie czynnik racjonalny. Znajduję w kwadrans strój kąpielowy, w którym mam lat czterdzieści z hakiem, nie zaś sześćdziesiąt trzy. Czterdzieści z hakiem to nadal o jakieś dziesięć lat więcej niż obecnie, ale pora przyjąć do wiadomości, że być może lepiej już nie będzie. Płacę szybko, zanim się rozmyślę, i szybko wychodzę, zanim dogonią mnie skrupuły natury finansowej. Potem pytam sama siebie, czy istnieje jakiś rodzaj działalności gospodarczej, który polega na wydawaniu pieniędzy. Byłabym w tym bowiem na ogół dobra. Może nawet udałoby mi się osiągnąć wysoki poziom specjalizacji.

3 komentarze: