poniedziałek, 23 stycznia 2012

birthday surprise party

Nie wiem, dla przykładu, kiedy ostatnio zdarzyło się Czytelnikom siedzieć po ciemku w pokoju, i czekać. W dodatku w kapeluszu. W dodatku w towarzystwie kilkunastu osób w kapeluszach, peruce Afro, czapkach kolejarskich. W garści ściskających papierowe trąbki. Zupełnie dorosłych, 35+, a i 40+ także.

Przez dziesięć minut starać się zachować w ciemności milczenie, przerywane przecież salwami tłumionego śmiechu, z punktem kulminacyjnym w momencie, gdy kierowca Waszego gościa po ciemku do Was zagląda i mówi: gość jest w toalecie. Klęczeć przy choince, by w stosownej chwili zapalić lampki dokręcając żarówkę i zatrąbić na cześć. Gościa, że dodam, również już dawno 35+.

A przecież jeszcze parę godzin wcześniej, gdy A bez J odwiedza mnie, widzi dwie suszarki na pranie, w miejscu gdzie potem stół, i góry odzieży wszędzie, na podłodze zaś schnący transparent, z którego lakier samochodowy w barwie turkusu czuć na całe mieszkanie.

Gdy się bardziej zastanowię, choć nie był to pierwszy mój transparent w życiu i na pewno nie pierwsza szurnięta akcja, jednak per saldo był to na pewno first-time-ever.

Mam nadzieję, że nie ostatni.

3 komentarze:

  1. ależ skąd ostatni !!!
    osiemnastkę obchodzi się przecież co roku !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko pod warunkiem, że przybędziecie z odsieczą do kuchni, jak tym razem...;)

    OdpowiedzUsuń